wtorek, 14 maja 2013

Purikura


     Purikura to niewielkiego rozmiaru zdjęcia w formie nalepek - nazwa to skrót od purinto kurabu (z ang. print club). Purikurową sesję możemy zafundować sobie w specjalnych boksach, z których uśmiechają się do nas urocze Japonki, z nieskazitelną cerą i wielkimi oczami. Za parę minut w takim przybytku płacimy oczywiście za pomocą telefonu. Króluje też język japoński - przeciętny turysta musi więc obejść się ze smakiem. Gdy już zrobimy supersłodką minę, w tym supersłodkim cudzie japońskiej techniki, możemy popuścić wodze naszej wyobraźni i dokonać obróbki zdjęć, za pomocą supersłodkiego, różowego długopisu. Powiększanie oczu, wygładzanie i wybielanie skóry to oczywiście opcja "z góry". Reszta to wszelkiej maści kokardki, kwiatki, błyski, uszka i gwiazdki w pastelowych kolorach, którymi zachwycone, japońskie dziewczyny upiększają swoje portrety. Jest nieznośnie różowo i kiczowato, ale czy nie właśnie tego trochę oczekujemy od Japonii? :)

Trudno było się nam oprzeć ;)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz