wtorek, 30 kwietnia 2013

Karaoke


     Musiało znaleźć się na blogu. Japończycy naprawdę je kochają. 8 na 10 imprez, niezależnie od ich powagi, kończy się w klubach z mikrofonami. Widok pijanych biznesmenów śpiewających ckliwe, rodzime piosenki to typowy, japoński obrazek. Kluby karaoke są na każdym rogu i nawet w tak ospałym mieście jak nasza Tsukuba, w samej okolicy, jest ich co najmniej kilka. Byłyśmy już w małych,  dusznych, przesiąkniętych papierosami boksach, w sieciówkach typu Cybex, gdzie poza karaoke można pograć w bilard lub na wszędobylskich automatach do gier, a także w nieco droższych klubach, których boksy mogą pomieścić nawet trzydziestoosobowe grupy. W jednym z takich większych klubów tekst śpiewanej piosenki wyświetlał się na ekranie obejmującym jedną ścianę pomieszczenia, a wyrywający sobie z rąk mikrofon ‘wokaliści’ mogli rozsiąść się na wielkiej, skórzanej sofie, na której popijali drinki serwowane przez kelnera w muszce. I tu pojawia się kolejny, japoński paradoks. Podkreślający na każdym kroku swoją nieśmiałość Japończycy (czym potrafią wytłumaczyć właściwie wszystko, czasem mocno nadużywając tego argumentu) nie mają najmniejszych oporów przed publicznymi popisami wokalnymi. Co więcej, niezależnie od talentu, najbardziej uwielbiają śpiewać japońskie piosenki, a te bywają zazwyczaj niesamowicie ckliwe i płaczliwe, ich popisy często kończą się więc smętnym zawodzeniem i załzawionym spojrzeniem w monitor – gdzie tu nieśmiałość, czy wstyd? Azjaci wybierają zazwyczaj piosenki we własnym języku, a  zbiór dostępnych utworów za każdym razem wprawia nas w osłupienie. Jest zazwyczaj wielkości przepastnej książki telefonicznej, na której stronach wypisane są rzędy piosenek, także w języku chińskim, koreańskim, a nawet po francusku, włosku, czy hiszpańsku. Różnorodność gatunków muzycznych jest również warta uwagi. Można podjąć się Rammsteina, Metallici, czy zostać raperem. Pod najpopularniejszymi  nazwiskami gwiazd pop znajdziemy po kilkadziesiąt piosenek – z samego repertuaru Madonny jest ich pewnie około stu. Konkretny utwór wybieramy na specjalnym dotykowym panelu, a gdy wybrzmi ostatni jego dźwięk program informuje nas ile spalonych kalorii wyśpiewaliśmy. W tle aktualnej piosenki wyświetlane są zawsze te same filmy z, na oko, lat 90’, w których, w czasie ballad, pojawia się zazwyczaj bardzo smutna pani wrzucająca do oceanu list w butelce, aby za chwilę na ekranie mógł pojawić się pan, po którego policzku spływa łza.  Cudowne prawda? 
     W klubach karaoke boksy wynajmuje się na godziny, w czasie których możemy do upadłego pić Colę i jeść lody – są przecież samoobsługowe automaty, ze wszystkim czego dusza zapragnie. 

Naszą duetową specjalnością, bo takie występy najbardziej cieszą naszą azjatycką ekipę, jest „Just dance” Lady Gagi, „Mercy” Duffy i „Don’t speak” No Doubt . Po każdym wypadzie na karaoke czujemy niedosyt i jeszcze bardziej pragniemy zostać gwiazdami rocka. 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz