W ubiegłą sobotę wzięłyśmy udział w comiesięcznym spotkaniu
organizacji charytatywnej Betoaji, założonej przez wietnamskich studentów
mieszkających w Tokio i okolicach. Tym razem motywem przewodnim był nasz
ulubiony temat, czyli jedzonko.
Część opłaty wpisowej pokrywała koszty zorganizowania tego wielkiego gotowania,
a reszta trafiła do dzieci zamieszkujących najbiedniejsze regiony Wietnamu.
Nietrudno
domyślić się, że uczyłyśmy się tego dnia jak robić sajgonki. Był też tradycyjny
wietnamski deser z fasoli mung i mleczka kokosowego. Podzieleni na 4 grupy
rozpoczęliśmy kompetycję, a efekty naszych starań oceniało trzyosobowe jury.
Nie udało nam się wygrać słynnej wietnamskiej kawy, jednak trzy godziny
siekania wszelkiej maści warzyw, zwijania papieru ryżowego i obracania sajgonek
w głęboki oleju za pomocą największych pałeczek jakie widziałyśmy w życiu, nie
poszły na marne. Dwa kopiaste talerze tych wietnamskich przysmaków zniknęły w
naszych brzuchach w parę minut. Przygotowanie sajgonek jest dużo łatwiejsze niż
klejenie ruskich pierogów – niech schabowy ma się na baczności!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz